Wokół ruin zamkowych krąży wiele legend. To ponoć dla przepędzenia pojawiających się upiorów Radoliński nakazał rozbiórkę pałacu. Miejscowa ludność powtarzała z pokolenia na pokolenie, że pałac połączono z pobliskim kościołem podziemnym przejściem. Dowodem mają na to być wyorywane do dzisiaj kamienie z fragmentami zmurszałych cegieł. Znaleźli się podobno śmiałkowie, którzy odważyli się zejść w te podziemne korytarze, lecz musieli stamtąd uciekać, gdyż nagle gasły im świece i mieli trudności z oddychaniem. Inne z kolei legendy wiążą się z rodziną Sapiehów. Otóż jeden z nich miał wyjątkowo złą naturę, gdyż - zmuszając ludzi do ciężkiej pracy - nie tylko marnie płacił, ale nawet podsłuchiwał swych poddanych. Przebierał się nieraz za żebraka i przepytywał mieszkańców okolicznych wsi, co sądzą o gospodarzu pałacu. Tych, którzy źle się o nim wyrażali, kazał porywać, a następnie surowo karać. Biedaków wrzucano do studni, nabitej ostrymi hakami, które spadającemu w dół nieszczęśnikowi szarpały ciało. Jęki i krzyki ofiar usłyszeć można ponoć jeszcze dzisiaj przy pałacowych ruinach w księżycowe wieczory. Inna legenda mówi, iż jeden z Sapiehów tak obawiał się o własny majątek, że niezwykle rzadko opuszczał Radlin. A kiedy już musiał opuścić swą rezydencję, to wsiadał na konia, którego podkowy przybite w odwrotną stronę sugerowały, że pan zamku właśnie wrócił! Cóż, takie sobie pańskie dziwactwa...
czwartek, 19 kwietnia 2012
ruiny zamku opalickich
Wokół ruin zamkowych krąży wiele legend. To ponoć dla przepędzenia pojawiających się upiorów Radoliński nakazał rozbiórkę pałacu. Miejscowa ludność powtarzała z pokolenia na pokolenie, że pałac połączono z pobliskim kościołem podziemnym przejściem. Dowodem mają na to być wyorywane do dzisiaj kamienie z fragmentami zmurszałych cegieł. Znaleźli się podobno śmiałkowie, którzy odważyli się zejść w te podziemne korytarze, lecz musieli stamtąd uciekać, gdyż nagle gasły im świece i mieli trudności z oddychaniem. Inne z kolei legendy wiążą się z rodziną Sapiehów. Otóż jeden z nich miał wyjątkowo złą naturę, gdyż - zmuszając ludzi do ciężkiej pracy - nie tylko marnie płacił, ale nawet podsłuchiwał swych poddanych. Przebierał się nieraz za żebraka i przepytywał mieszkańców okolicznych wsi, co sądzą o gospodarzu pałacu. Tych, którzy źle się o nim wyrażali, kazał porywać, a następnie surowo karać. Biedaków wrzucano do studni, nabitej ostrymi hakami, które spadającemu w dół nieszczęśnikowi szarpały ciało. Jęki i krzyki ofiar usłyszeć można ponoć jeszcze dzisiaj przy pałacowych ruinach w księżycowe wieczory. Inna legenda mówi, iż jeden z Sapiehów tak obawiał się o własny majątek, że niezwykle rzadko opuszczał Radlin. A kiedy już musiał opuścić swą rezydencję, to wsiadał na konia, którego podkowy przybite w odwrotną stronę sugerowały, że pan zamku właśnie wrócił! Cóż, takie sobie pańskie dziwactwa...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz